Obserwatorzy

czwartek, 21 kwietnia 2011

To już oficjalna wiadomość: Mimi nie jest z Michałem!

Właściwie to nie chce mi się pisać moimi sweet palcami notki, wszystko się u mnie rozpada, a w skrócie- moja tapeta cię rozpada. Czasem już tak po prostu jest, potem się zapomina i jest lepiej, w życiu potrzebne są złe chwile, by potem docenić te słitaśne, ale najważniejsze jest to, aby wyciągać lakier do paznokci i pomalować nim swoje sweet paznokietki, i nie popełniać ciągle tych samych błędów, które nie są sweet. Czasem po prostu trzeba docenić to co się kiedyś miało, a miałam własną kosmetyczkę z przeterminowanymi kosmetykami, dzisiaj jej już nie ma...

 Drugi raz kurva je zgubiłam.
 Idiotka.

 Tak, już nie jestem z moim sweet EmoBoyem o imieniu Michał.

 Dziś jeden z najbardziej różoffych i bardziej śmierdzących dni.

 Połowa  klasy o profilu niedowartościowanych dzieci była u Paździocha, leżenie na trawie, w której wylegiwało się milion psich odchdów, malowanie się, maseczki ze speśniałego banana. Potem ja sama poszłam do wiejskiego sklepu, bo nikt nie chciał tam iść ze mną, bo bali się o swoje zdrowie, ale mnie tam ich opinia nie obchodzi i tak jestem sweet, heh, tam spotkałam kumpele i one też przyszły na nasze śmietnisko, ogółem kupiłam 3 jajka w tubce.
 Potem przeszłam się z Mariolką Kiepską do jej domu, bo musiała zrobić sobie depilację swoich wąsów pod nosem, hm, co najmniej 6 km w jedną stronę do niej było, więc nogi nam się tak sweet spociły. Ale ona mieszka w śmierdzącym miejscu! Jak ja jej zazdroszczę :< W około same śmietniki, heh, dosłownie raj, a miała takie śliczne grzyby na ścianie, że normalnie mi się tapeta rozpływałam na ich widok.
 -Ej.. zrobiłam w majty!
 -Co, Pustaku?
 -To jest kupa?
 -Nie, to duża kupa.
 -Aaaaaa, to tak wygląda duża kupa?
 Tak, wiem inteligentne, ale ta kupa miała rogi!
 Plusem tego, że przeszłam się z nią, była nasza bardzo długa rozmowa o tym, jak dbać o tipsy, żeby nie ułamały się zbyt szybko, uwielbiam z nią plotkować, obie kochamy sweet rozmowy, mamy podobne spojrzenie, ale loffciamy nasze zezy.
 Jak wracałam z nią do klasy, to w połowie drogi się zatrzymałam, odwracam się do niej.
 -Oo kurwa!
 Zamurowało nas obie na co najmniej 5 sekund, za nami było wielkie psie klapsko, a byłyśmy około 3 km od jej domu. Wytarzałyśmy się całe w nim i poszłyśmy.
 Jak wróciłyśmy, to myślałam, że nie ogarnę z naszego smrodu.
 Potem wracałam z Waldusiem, Boczkiem i Halinką.


A tu macie moją sweet fotkę podczas konsumowania mojej równie sweet ręki. <33

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz