Obserwatorzy

wtorek, 14 czerwca 2011

Bum Cyk Cyk



Łoraj pole na traktore! Łoraj pole na traktore! Upss, sori, ale to moja kołysanka z dzieciństwa. Mamusia zawsze śpiewała mi ją przed pójściem spać. Kładłam się wtedy w stodole na śmierdzącym, zgniłym sianie, a ona śpiewała mi tą piosenkę, przy czym waliła mnie łopatą po głowie. Oh! Zapomniałam przedstawić swojej szczęśliwej rodzinki! Spójrzcie tylko na działanie matematyczne powyżej, co tam widzicie? Hihi, pierwszy jest mój tatulek :3 Ma na imię Sławomir Olejdupa i jest emerytowanym nauczycielem WF'u, dlatego zajął się rolnictwem. Jeździ sobie całymi dniami po polu, robi sobie nawet co jakiś czas małe tourne po naszej wsi. Jakie to zabawne, hihi <3 Teraz czas przedstawić mamechę. Mamcia kiedyś była portierką na wielkim śmietnisku odpadów komunalnych. Później dostała jakiejś padaczki od tych śmieci i zaczął jej rosnąć zarost. Mówię wam- wygląda to gorzej niż plecy mojej babci! Fuuuu, fuuuu! Codziennie muszę patrzeć, jak się goli. To okropne i chyba będę miała jakieś skrzywienie w dorosłym życiu, bez kitu. Dobra, koniec o goleniu! Mamuśka ma na imię Józka, obecnie zajmuje się sprzątaniem gnoju na dwie zmiany. I przyszedł czas na to, abym w końcu przedstawiła siebie. Tak jak dobrze wiecie- jestem Martyna Dembińska. Pewnie wiele osób będzie się teraz zastanawiać, dlaczego nie Olejdupa? Otóż... pan Sławomir nie jest moim biologicznym ojcem, tak naprawdę jestem córką listonosza, który pewnego dnia zaginął razem z zasiłkiem mamy :/ I od tamej pory jestem córką pana Sławka, nawet widać podobiznę, ale co ja się tam będę chwalić. Nasza cała rodzinka tworzy taką sweet gangstę. Tak bardzo, bardzo się kochamy, hihi. Oczywiście dopiero wtedy, kiedy mamuśka daje mi kasę, a pan Sławek pozwala mi pojeździć traktorem. Jesteśmy ze sobą bardzo zżyci, chociaż może nie tak bardzo, jak mi się wydaje. Pamiętam jak pojechaliśmy na pielgrzymkę, a oni zapomnieli mnie ze sobą zabrać w drodze powrotnej! Musiałam wtedy nocować w zakonie, gdzie uważali mnie za porzucone dziecko, a ja umiałam powiedzieć tylko "Abba Ojcze". W przeciwnym razie wyjaśniłabym całą tą sytuację. Kiedy rodzice po mnie wrócili, byli okropnie na mnie źli. Krzyczeli, że musieli przeznaczyć aż dwa zasiłki na autobus, który ich do mnie przywiózł. Eh, musiałam później oddać im całą kasę, pracując w fabryce siedzeń samochodowych. To była prawdziwa męczarnia. Hehe, ale co tam, nie liczą się wspomnienia, tylko chwile, które są, lub które dopiero nadejdą. Moi rodzice bardzo cieszą się z mojego bloga i z jego oglądalności. Na początku bali się podejść do komputera, kiedy powiedziałam, że prowdzę bloga. Uważali, iż komputer ma w środku bombę i poprzez internet możemy połączyć się z Bin Ladenem. Hahahahahaha, jacy ci rodzice tępi, jak żyletka normalnie. Bez kitu! Ale wytłumaczyłam im wszystko i teraz nawet dotykają monitora palcami. To wielki postęp w dziedzinie nauki, naprawdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz