Obserwatorzy

niedziela, 2 października 2011

Wieje sandałem

Dzisioj rono wpodłom no pomysł, żeby nopisoć notkę po śląsku. Jok wom się ten pomysł podobo? Jo jestem pod ogromnym wrożeniem. Mom nodzieję, że wy również. Notomiost nie o śląsku prognę z womi konwersowoć, jednokowoż ni mom żodnego innego temotu. Być może nie możecie się rozczytoć, ale spokojnie, wkrótce wezwę tłumocza, ino nie tego google. Mój dzisiejszy dzionek minął bordzo twórczo, poniewoż wymyślołom tekst do swojej outorskiej piosnki w rytmoch disco-polo. Już wkrótce będziecie mieli możliwość zoopotrzenio się w nią, oczkolwiek nie wiem, kiedy kiedy to nostąpi. Dodotkowo prognę wos zowiodzomić, że już niedługo obejrzycie mnie w programie Mom Tolent, lub Must be the music. Tylko nie pomyślcie sobie, że mom porcie no szkło. Po prostu chcę podzielić się swoim dorem od Bogo, stwórcy świoto jedynego. Oks, koniec temotu, przejdę do kolejnego etopu z opisywonia mojego dzisiejszego dnio. W godzinoch popołudniowych odbyłom bordzo męczącą wędrówkę, któro doprowodziło mnie do pięknego leśnego losu, w którym się po prostu zokochołom. Pomińmy tylko jedną kwestię, że pewien kłusownik zociekle zoczął we mnie strzeloć ze swojej strzelby, strzelił we mnie, a jo strzeliłom nogomi do góry. Przeproszom, to nie były góry, a los. Los ten był bardzo zielony, jok to bywo. Wokół mnie stoło kilkanaście drzew, a zo nimi spoglądał na mnie spod byka uprzejmy bizon, który pomógł mi wstoć z ściółki leśnej. Byłom coło w liścioch, dlotego pozwoliłom mu je ze mnie zjeść. Nojwidoczniej był bordzo głodny, bo zaczął wciągać moje włosy. Próbowołom mu je wyciągnąć z jego wielkiej poszczy, ale wplątoły mu się w siekocze. Łotwo wywnioskowoć, że no chotę wróciłom w połowie łysa. Jednok zonim weszłom do swojej wyposionej lepionki, poczułom zopoch świerzego babcinego zakalca. Wchodząc do domu bordzo się cieszyłom, dlotego rodzice powiedzieli do mnie "Co się cieszysz jak łysy na strzyżenie..." I wtedy ponownie przypomnioło mi się o mojej trogicznej przygodzie z bizonem. Dobro, kończę o tym pisoć, bo mi łzy rzęsy wykręcają. No i oczywiście nie mogę zapomnąć o pomiątkowej fociszce, nocieszcie swoje mordencje, bo oto ja- najpiękniejszo z nojpiękniejszych, a zo mną plener leśny:

1 komentarz: