Obserwatorzy

środa, 3 sierpnia 2011

Jadę slangiem niczym mój dziadek traktorem




Spróbuję się ogarnąć, ale mam zajawkę z tego, że mogę pisać tu takie pieprzoty. Po prostu pieprzę w bambus, piszę tutaj jakieś pierdalasy. Te wakacje to jeden wielki chill out, taka piepszonka młodego ziomka. Luz i te sprawy, żadne mulenie dupy. Wchodząc w te tematy, to chłopakom jest lepiej na wakacje pieścić kiełbasę, bo pod szkolną ławką to jakoś ciężko im to idzie. Ale co mi tam, wisi mi to. Jutro idę do piekarza, odpali mi podwójną działkę, po drodze wstąpię do biedronki po najtańsze szlugi i czystą się kupi, będzie duży melanż. Tylko muszę skombinować jakieś pieniory, siana mi brakuje, jestem całkowicie spłukana. Jeśli to nie wypali, to mogę jedynie powiedzieć, że będzie wielki pisofszit. Muszę zaprosić kilkanaście osób, wstęp wzbroniony dla takich pidżotów pokroju JB. Ktoś musi ich podwieźć, bo do mnie jest trochę daleko, w przeciwnym razie będą cisnąć piechtolota. Mam nadzieję, że uda mi się zaprosić cały skład Firmy JP, z nimi zawsze jest pieja. Oczywiście nie może zabraknąć też jakiś ładnym pieczek, w końcu na brzydkich chłopaków żadna typa nie leci. Spox, kończę dręczyć klawę, elo!





***

A nie mówiłam/pisałam, że jadę slangiem?! Jestem teraz taka na czasie i w ogóle. Cód, miód i orzeszki normalnie (:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz